Szpitalne jedzenie niestety nie jest atrakcyjne dla Bigosa :D. Mały diabeł przestał jeść (dzień wcześniej już był tak głodny, że ponoć wciął kurczaka, którego nie cierpi), ale już dzisiaj odmawia wszystkiego. Zadzwoniono do nas rano z instrukcją dostarczenia Bigosowi domowego jedzenia (sugerowaliśmy to już wcześniej wiedząc, że nie znosi jedzenia z puszki). Przywieźliśmy na sygnale, po czym otrzymaliśmy telefon, że wszystko spałaszował i…prosi o więcej. Dowieźliśmy więcej :D.
I w taki oto sposób w lodówce szpitalnej siedzą sobie trzy pudełka z domowym gulaszem (stek, wątróbka i owcze serca plus marchewka ze szpinakiem) dla wyjątkowego pacjenta z Północnej Walii. Omnomnomnomnom….
Serce się tylko kroiło, że nie mogłam go zobaczyć.
They phoned us, he’s not eating, he refuses. He always hated canned food anyway, so I had to cook him a few meals, bring it to the hospital and see if it works. We haven’t even made it home when they called us – he was scoffing all the food like mad. They are thrilled! We bought some more delicious ingredients and brought it back to the hospital.
I couldn’t see him, but he knew it’s momma’s home made food, I’m sure. I am so happy he eats.