Lenny zawrócił Django w głowie do tego stopnia, że Mały może robić Django co mu się żywnie podoba – gryźć po uszach, gryźć ogon, wkładać całą głowę do paszczy brata z zainteresowaniem, jak duże są jego zęby i tak dalej i tak dalej. Nie ma już dyscyplinowania Małego – widać, że drygi tydzień przyniósł harmonię w naszej pace i już wiadomo, kto rządzi. Rządzi Mama. Po Mamie rządzi Tata. Bo tacie Brat. A Lenny jest na końcu kolejki i tak jest dobrze i właściwie. Każdemu to odpowiada, każdy jest szczęśliwy a Mały (widać to jak na dłoni) zadomowił się u nas na dobre.
W drugim tygodniu nauczyliśmy się w końcu sikać na akord (“wee wee” robimy juz w ogródku i dostajemy za to super przysmaki!Warto wysikać się na zewnątrz, bo wewnątrz jest opierdziel, już to rozumiemy). Nauczyliśmy się czekać cierpliwie, zanim pozwoli się nam jeść. Nie warczymy, kiedy ręka ląduje w misce, bo ręka dokłada same dobrości a nie zabiera! Nie ma powodu więc warczyć na dłonie. To też już rozumiemy. Rozumiemy tez to, że jak jemy kamyki, to Mama włącza węża ogrodowego i straszy wodą na odległość. Nie woda przeraża, tylko dźwięk węża, więc zapominamy o kamykach i uciekamy do Brata. Brat pozwala już na wszystko – daje swoje zabawki, wypuszcza z pyska to, co ma, żeby dostał Mały i jest tak niesamowicie cierpliwym, wyrozumiałym, kochanym psem, że trudno to opisać.
Django wydoroślał. Jest wykończony, bo w nocy wstajemy jeszcze z dwa lub trzy razy, więc kima mu się za dnia. A za dnia Mały ma mnóstwo werwy i trzeba się z nim pobawić plus pogonić za ukochanym Frisbee, więc energii ma mniej, bo nie może się wyspać. Za to ile frajdy! Nie nudzi mu się już wcale! Nie tylko te chwile, kiedy Mama uczyła i trzeba było czekać z nudów na czas spaceru są wypełniane snem, bo to jedyna pora, kiedy można zmrużyć oko, ale i te momenty, kiedy Mama nie uczy, to się bawi. I bawimy się teraz już wszyscy – jest piłeczka, Frisbee, Żaba, Kaczka, Kura, Cholerawiecojeszcze. Są sznurki, kostki, gryzaki, Myszki i Szczury i wszystko pomiędzy.
Powiększył się aresenał zabawek, w nocy idziemy do ogródka i stróżujemy, na spacerze uczymy Małego o tym, co to jest Frisbee a po powrocie jemy zarąbiste rzeczy. Nie ma to jak mieć młodszego brata.\
Trzeci tydzień spędzimy na oduczaniu się gryźć pięt i doskakiwaniu do nóg, bo teraz mamy taki oto etap. Ale wszystko da się skorygować, wyeliminować, jeśli tylko się da.
Z bardzo żywego, hiperaktywnego psa, Lenny staje się powoli coraz bardziej “na alercie”, wie, że musi słuchać Mamy i nie ma co podskakiwać do Brata, bo szanse żadne, że wygra. Nie dość, że mu się dostanie, to jeszcze Mama się wkurzy. Uczy się być ostatnim w szeregu a jednocześnie uczy się być uwielbiany, całowany, przytulany i kochany jak najmłodsze dziecko w rodzinie.
Kolejny tydzień ciężkiej, choć pełnej sukcesu pracy – za nami! Poniżej – król Django na sofie, Mały poddany Giermek 🙂 i Tata obok. Mama za aparatem :-).