Mały zaliczył traumę, bo sakramencko padało i zraził się do wody. Przemókł, zmarznął i piszczał. Django z kolei przeżywał najwspanialsze chwile – nie ma to jak pływanie i brodzenie w rwącej rzece, przy ulewnym deszczu, huh? Piliśmy wiśniówkę, spadały meteoryty, a my cieszyliśmy się każdą chwilą..
.